Stylizacja dla leniwych albo niemających czasu

Są takie dni, w których nie chce się nic albo prawie nic. Kiedy naprawdę masz już dość wszystkiego. Nie liczy się wtedy co na siebie założysz. Nie ma dla Ciebie znaczenia biżuteria. Zakładasz i idziesz. Króluje myśl: Ubranie to... ubranie.

Nie, to nie jest zespół napięcia przedmiesiączkowego, choć pewnie ta krótka charakterystyka mogłaby pasować i do tego zjawiska (wersja stworzona przez panów o upiorze, wrednej jędzy i wulkanie tuż przed erupcją, trochę od powyższego opisu odbiega, ale naniosłabym parę poprawek i dałby radę). Chodzi więc o dni zwyczajne, kiedy nie nie ma się ochoty na strojenie w spódniczkę jak tam a już w zupełności nie ma mowy o czymś takim! Nie wiem jak Wy, ale w sumie to ja mam tak dosyć często (czytaj przez pięć dni w tygodniu). Szkoła. Wczesne wstawanie. Późne chodzenie spać. Mało czasu.

Śmiało, przyznawajcie się! Niezależnie czy jest to raz w miesiącu (patrz wyżej), czy kilka razy w tygodniu (patrz niżej), każda z nas ma modowego lenia i nie ma w tym nic złego. Zresztą, jak dla mnie to tak najzwyczajniej jest nam najlepiej.

zdjęcia Ola A.